top of page
Szukaj

DZIEŃ 12. A po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój...

Na nogach zgodnie z planem, na budzik, 3:30. Nie łopotało namiotem, deszcz nie stukał więc zerwałem się szybko założyłem spodnie, bluzę i kurtkę. Czułem że jest chłodno. Z plecaka wyjąłem paczkę sucharów bieszczadzkich i chrupiąc kolejne składałem mandżur. Ten poranek różnił się od poprzednich ponieważ wiało mocniej niż powinno o tej porze. Gdy tylko znalazłem się na wodzie a na horyzoncie pojawiło się słońce, kolejny raz podczas tej wyprawy, zamarłem z zachwytu! Ogromna, potężna , rozlana szeroko rzeka, dzika... Naprawdę się wzruszyłem i w oku zakręciła się łza. Zrozumiałem wtedy że wcale nie chcę przepłynąć Wisły za wszelką cenę ale bez wątpienia za wszelką cenę muszę zachować w pamięci każdy jej kilometr. Chcę ją czuć, dotykać, wykorzysta każdy moment który jest nam dany a przecież nie wiadomo ile ich zostało. To nie ja o tym zadecyduję a Ona i On -Wisła i wiatr... Przegrałem z tym kolegą dwie pierwsze rundy ale to pojedynek mistrzowski na znacznie dłuższym dystansie. Obiecałem sobie, że dzisiaj nie przeklnę, że zrobię tak jak oboje będą tego chcieli. Bez względu na to czy przepłynę kilometr czy 20 będę szczęśliwy że tu jestem!

Charakterystyczne są tu ogromne połacie wody i wyspy wyrastające obok siebie. Pisałem już o wysokich ustawionych czołem do nurty skarpach. Obniżają się wijąc niskim piaszczystym ogonem na końcu. Szukając noclegu, nie martwcie się -znajdziecie go co kilkaset metrów i każdy będzie wręcz idealny. Nie próbujcie wdrapywać się na skarpy tylko ze spokojem płyńcie wzdłuż czekając, aż wyspa rozłoży Wam podest.

Wiatr był na krawędzi, na granicy możliwości płynięcia z silniejszymi porywami ale wybijałem wtedy wiosła w wodę utrzymując pozycję i czekałem cierpliwie aż odpuści. Już? Mogę? Pytałem grzecznie i wiosłowałem dalej. Słońce pojawiło się na chwilę i zniknęło za grubą warstwą chmur więc z ciekawości sprawdziłem co zmieniło się z zapowiadanej pogodzie. Ku mojemu zdziwieniu miałem nad sobą słońce i 21 stopni. Serio? Cokolwiek o pogodzie nie powiedzą czy napiszą to i tak na koniec dowiadujemy się że sprawdzalność wynosiła 96% 🤣

O 7:30 mijałem wyspę na której zbierały się do drogi dwa kajaki, ja miałem już w siodle 15 km co było fajnym wynikiem. To te same dwa które wczoraj zniknęły mi za horyzontem. Przepłynęły blisko nie patrząc w moją stronę więc nie zagadałem. Nie wszyscy może lubią, prawda?

Pierwszy raz tego dnia podmuch wiatru był silniejszy niż to co mogłem mu przeciwstawić. Wylądowałem na brzegu i powiedziałem -ok, skoro uważasz że na dzisiaj to koniec. Daj mi chwilę na znalezienie miejsca na "nocleg". Lekka załamka kończyć pływanie o takiej godzinie ale wiem, że walka mija się z celem. Jakiś kilometr dalej dostrzegłem trzy wyspy obok siebie. Dwie z nich zbliżały się na końcach tworząc tajemniczy lejek i wybrałem właśnie ten korytarz. Tam musiało być coś fajnego! Zachodnia wysepka przywitała mnie płaskim lądowiskiem kilkadziesiąt metrów od czoła. Tutaj nie wiało zupełnie, wyszedłem na brzeg i od razu zwróciłem uwagę na ślady kopyt -wielkie i czym końskie, jak moja dłoń. Widać było że to łoś który przeprawiał się pomiędzy wyspami. Obok dziwne płaskie zygzaki które na myśl przywodziły sporej wielkości węża było ich jednak zbyt dużo, całe wydeptane ścieżki. Uśmiechnąłem się sam do siebie -waż! Bobry kręcące tyłkiem na boki i ciągnące za sobą rozpłaszczony ogon. To będzie fajne miejsce na kemping.

Zerknąłem na telefon, był SMS od mamy, że jutro jest z Wojtkiem w Zalesiu i podjadą z czymkolwiek zechcę nad Wisłę w umówione miejsce. Następnie miła wiadomość od Żony i mess od Pana Ireneusza -obcej mi osoby śledzącej przebieg wyprawy. Sprawdziłem i mamy jedną wspólną znajomą, Pani Dominika -światowej sławy śpiewaczka operowa, sopranistka. Ale nie o tym... Te trzy wiadomości dodały mi tlenu jakiego się nie spodziewałem! Piszę do Was będąc ponad 35 km dalej. Pokonałem jakieś 55 w trudnych warunkach bo muszę zdążyć na support, bo ktoś we mnie wierzy. To nie był wyścig, płynąłem tak jak postanowiłem ale praktycznie bez przerw.

Zachodni wiatr sprawił, że nie oddalałem się od lewego brzegu na dalej niż 10 metrów aby pozostać w ukryciu skarp. Słońce rozświetliło się na dobre więc nic tylko płynąć. Szczęściem było to, że właśnie ten lewy brzeg wydawał się bardziej atrakcyjny. Na prawym wały przeciwpowodziowe i rozległe plaże, na mojej stronie skarpy i gęsty las. Wisła sukcesywnie podmywa te brzegi a dział zniszczenia dopełnia wiatr. Co kilkadziesiąt metrów powalone do wody drzewo, cześć stara, pamiętająca ostatnią wielką powódź ale więcej jest tych dopiero co powalonych. Tutaj całe koryto usiane jest takim niespodziankami. Po środku rzeki widać już nie pojedyncze gałęzie ale wleczone latami kilkusetletnie pnie z całymi korzeniami. Kolejny piękny jednak bardzo niebezpieczny dla pontonu widok. Miałbym poważny problem gdyby nie to wsteczne lusterko jakie zamontowałem! Przerwę na obiad zrobiłem o 12. Akurat mocniej powiewało bo właśnie w południe jest szczyt, nie straciłem zbyt wiele. Kiedy taflę wody pokrywają tylko fale, nie widać nurtu -nie ma sensu wiosłować. Smakowało ale nie ma co odcisków na trawie robić, trzeba w drogę.

Dostałem kolejną fajną wiadomość, tym razem od Macieja, "Wielki Don Corleone" rodziny BTT -też we mnie wierzy!

Nie ważne czy będę skakał po kilkadziesiąt metrów czy kilometr -muszę zobaczyć jak najwięcej.

Problem miałem tylko jeden a mianowicie kończyła się woda. 1,5 litra na dobę to trochę mało a szansy na sklep nad Wisłą żadnej. Najbliższe w Górze Kalwarii ale tam nie dopłynę. Widziałem większą osadę na drugim brzegu jednak wycieczka na prawo zakończy się tak jak wczoraj i nie odbiję się już od brzegu. Po jakimś czasie wypatrzyłem starą przeprawę promową. Betonowy wąs wrasta w rzekę i zawsze parkuje na nim kilku wędkarzy. Podpłynę i spróbuję odkupić butelkę czegokolwiek poza sokiem pomidorowym! Bleee 🤣 Sympatyczny Pan składający już wędki bez wahania i z uśmiechem oddał mi litr wody -prosto z jego studni, tylko taką pije. Byłem uratowany jednak to nie koniec miłych pogawędek ponieważ prośbę o wodę usłyszała również Pani Dominika i teraz i Ona została częścią tej historii. Nasza rozmowa była dłuższa bo dopytywała o szczegóły wyprawy, o kampanię nt autyzmu, o klub, była tu z mężem. Po może 15 minutach odpłynąłem z 3 litrami wody dowiadując się że do Góry Kalwarii zostało mi niecałe 20 km. Dużo, nie dużo -4 godziny lub 2 dni, nie ja decyduję. Od razu za przeprawą wiatr ustał, zupełnie. Hektolitry wody które pchane były w górę rzeki od 3 dni nagle runęły w dół. Nie nadążałem przekładać wioseł płynąc nawet 11,5 km/h. Przed samą Górą Kalwarią ponownie zerwał się wiatr i zrobiło się bardzo burzowo. Chciałem dobić do miasta bo słyszałem coś o jakiejś przystani. Nie dopłynąłem, nie dało się już i wylądowałem pod pierwszym z dwóch mostów.

Pogoda była złowroga i nawet już wciągnąłem ponton w krzaki przy jednym z filarów aby przygotować się na nocleg. To jednak był "ostatni krzyk wiatru". Godzina 18 i kompletna cisza, woda jak tafla lodowiska więc ponownie zwodowałem ponton bo za 3 km będzie ładna wyspa. Jest ładna, jest chyba najładniejsza z tych na których spałem...

Sporo dzisiaj odrobiłem i mam już tylko dzień straty względem tego czegoś, swojego co nazwałem harmonogramem 😉 Z tego miejsca planowałem "atakować" Warszawę na dystansie 71 km do kolejnego noclegu. Nie zrobię tego ponieważ warunki na to nie pozwalają a z dnia na dzień wiatr nie ucichnie zupełnie. Nawet jeśli wstanę o 3 i powtórzę "dzisiaj" to i tak skończę na wylocie kolektora ściekowego "Czajka" Spokojnie, jutro support, a za kolejne 12 km, wyśpię się, popłynę, wyczyszczę ponton, odbiorę zapasy i wymienię naklejki na "ładne". Nie mogę spotkać się z Syrenką taki wyświechtany! Warszawa w sobotę.

Jestem na 481 km żeglownej Wisły, to 522 km mojego spływu, do domu zostało więc zaledwie 490 kilometrów.

Jeżeli dotarłeś w to miejsce czytając, znajdź proszę jeszcze minutę na filmik o autyzmie. Dziękuję Wam za ten dzień.

 
 
 

1 comentario

Obtuvo 0 de 5 estrellas.
Aún no hay calificaciones

Agrega una calificación
szymek.cz
29 jun 2023

To ja Ci dziękuję za codzienną "lekturę " przed snem. Świetnie się to czyta A filmiki o autyźmie dają mi wiedzę jakiej nie posiadałam- dziękuję, Twoja wierna fanka 💗

Me gusta
bottom of page