top of page
Szukaj

DZIEŃ 15. #Zaczynam rozumieć alpinistów...

Przygotowujesz się latami, poświęcasz każdą chwilę żeby zbliżyć się do realizacji celu. Walczysz na treningach kilka razy więcej i ciężej. Szukasz finansowania, organizujesz i w końcu wyruszasz! Jesteś już na miejscu, widzisz szczyt ale kierownik wyprawy każe Ci czekać bo mówi że pogoda nie puszcza. Mija czas, frustracja zgniata, kończą się pieniądze i trzeba wracać... Tyle serca i poświęcenia zakończone "niczym"...

Tak właśnie zaczynam się czuć bo czasu na głupoty jest za wiele. Wczoraj Warszawa i spotkanie z Walusiami na Narwi, miły i sympatyczny wieczór, spokojna noc. Nie wstałem o 4 bo nie czułem takiej potrzeby, po ciężkiej nocy czułem że powinienem się dobrze wyspać tym razem. Pogoda ukarała mnie od razu bo wypłynięcie z Narwi w koryto Wisły było trudniejsze niż wieczorne wiosłowanie tam pod prąd. Most na krajowej 7 był blisko, góra 10 minut piechotą jednak dopłynięcie zajęło mi ponad godzinę. Zaczęło padać ale to nie szkodzi bo wszystkie rzeczy mam zabezpieczone dobrze więc płynąłem dalej. Pół metra, kolejne pół metra i następne pół metra... Mój sympatyczny kolega odbierający marzenia przesadził po półtorej godziny. Fale rozbijające się o dziób pontonu moczyły nawet daszek. Tak -na Wiśle są fale, bywa niebezpiecznie i bywa że płynąć się nie da.

Wiele osób nigdy tego nie zrozumie siedząc przed szklanym ekranem telewizora czy telefonu. "Z prądem płynie to żaden wyczyn, gdyby pod prąd, nago, w za małych rolkach i do tego z zawiązanymi oczami i bez jedzenia to byłby kozak"... No więc ja nie płynę z nurtem... Od rana siedzę wciśnięty w obleśne krzaki i "piję piwo wspominając co to ja kiedyś ze szwagrem za numery odstawiałem" 😥

Więcej Wam powiem -słoneczko pięknie świeci a ja nie płynę bo nie mam rolek i jest zbyt łatwo...

Kiedy zaczęło tak wiać to z nudów zapiąłem kamizelkę ratunkową nawet w kroku, poprawiłem wszystkie ściągacze bo bałem się, że nie dam rady dopłynąć do brzegu w jednym kawałku. Tak, to jest Wisła, dokładnie ta nad, którą przejeżdżamy po wielkich mostach patrząc w dal, mówiąc "zobacz jak pięknie".

Jest 17:30. Od 18.00 ma zacząć słabnąć i może uda się odpłynąć z tych krzaków! Całe pokryte są ptasimi odchodami, śmierdzą a pod nogami muł w który nogi zapadają się do połowy łydek. Tutaj nie można się zatrzymywać, rezerwat rezerwatem ale i ognisko ptasiej grypy... Dokładnie, idealnie w tym miejscu, z dokładnością do 50 metrów! Sprawdziłem alerty z mapką i punkt, w którym wykryto zarażone mewy śmieszki znajduje się właśnie tu. Wyobraźcie to sobie 🤣 A ja nie mam rolek i zbyt łatwo jest płynąć...

Sporo w tym wszystkim co piszę ironii i przenośni ponieważ pojawia się więcej zwyczajnie przykrych komentarzy do tego co robię a przecież nikomu nie przeszkadzam, nikomu nic nie próbuję zabrać 😥 Parcia na szkło nie ma we mnie nic a nic. Wiele razy już podkreślałam, że zostawił bym to wszystko tylko dla siebie ale chciałem spróbować też coś "dać innym". Nagłośnić problem, opowiedzieć o super ludziach jakich poznałem i jakich jeszcze mam nadzieję poznać. Podzielić się aby kolejnym było łatwiej... Mniej niż 4 km. Wisła niewiele się zmieniła, nie ma o czym pisać... Ruszam na wodę. Nie ma już takich fal.

Tu będzie przyjemniej. Dwa kilometry dalej i na drugim brzegu... Jestem bezpieczny

Około 18:30 rzuciłem wszystko na jedną kartę. Wiedziałem że nie mogę zostać w tych krzakach bo zwariuję. Poczytałem o tym diabelstwie ( ptasia grypa ) i niby wiem, że nie umrę ale dyskomfort spory siedzieć w "kurniku" z taką chorobą 😝 Ruszyłem licząc na to że kawałek dalej będzie ładniej, wiedziałem że przepłynąć mogę góra kilka kilometrów ale zawsze to coś, jest szansa! Po 2 km i jednej godzinie... -brzeg nie zmienił się wcale. Nie było rady jak przeprawiać się na drugą stronę, musiałem! Moje baterie moralne były na wyczerpaniu i tylko przytulny nocleg mógł dać mi powera. Te 500m w poprzek rzeki trwały około 30 minut i to pomimo braku zbyt ciasnych rolek na nogach... Ładna plaża! Wciągnąłem ponton jakieś 50 metrów, schowałem się kępą traw i jest znowu super. O Ani i Andrzeju już wspominałem, o 30 batonikach też a teraz przyszedł czas na konsumpcję 😁

Jest mi dobrze, jutro nowa energia postawi mnie na nogi około 3 i cisnę! Kładę się spać przy tabliczce 555 km Wisły żeglownej... 596 km mojego spływu... Do domu 414 km...

Ps: sypie się trochę ten mój "plan wyprawy" ale oprócz hejtu jest też masa pozytywnych wiadomości. Są ludzie, bliscy i zupełnie obcy, tacy którym podoba się to co robię i ich energia ciągle udziela się również mi.


 
 
 

4 Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
Ewa Żurawska
Ewa Żurawska
Jul 05, 2023

Widziałam te komentarze i szczerze, byłam w szoku 😳 Ale Michał, my wiemy, czym dla nas są takie wyzwania, jak się czujemy każdego dnia gdy uda się zrobić ten przysłowiowy krok na przód... Rób swoje 💪 To Twoje życie i Tobie ma sprawiać radość, to Ty tworzysz wspomnienia. I to Ty jesteś bohaterem dla tych najbliższych, a Ci zza klawiatury niech się bujają, bo sami zapewne nie robią nic wartościowego w swoim życiu 😉

Like

Maciej  Czesio
Maciej Czesio
Jul 03, 2023
Rated 5 out of 5 stars.

To zapewne nie ostatni taki dzień gdzie warunki nie pozwolą na zbyt wiele. Także popraw rolki opaskę na oczy i rób swoje.

Like
Michał Czechowicz
Michał Czechowicz
Jul 03, 2023
Replying to

Wygrałeś Czesio, rozładowałeś napięcie ! 🤣

Like

szymek.cz
Jul 03, 2023

Trzymaj się 👊

Like
bottom of page