top of page
Szukaj

DZIEŃ 16. Ja nie płynę, determinacja płynie...

Wieczorem porozmawiałem z Żoną i trochę się rozbawiłem sytuacja o której teraz Wam opowiem. Agnieszka poinformowała mnie, że układa się do snu i już nastawiła budzik na 3:33. Zawsze tak robi i zawsze budzi to mój uśmiech. Wstając na budzik nie nastawi go na 3:30 czy 3:35 a na 3:33. Jeżeli zauważy że w nocy jest np mróz i trzeba będzie skrobać szybę przed startem -przestawia budzik na, uwaga -3:31. Przypominając sobie w trakcie snu że koszulę ma wyprasowaną i nie musi wstawać 3:33, przestawi budzik na 3:37. Uwielbiam to! 😁

Tak więc i ja nastawiłem budzik na 3:33. Wstałem o 3 jednak było zbyt ciemno żeby szykować się do startu. Na chwilę przed sygnałem z telefonu wygramoliłem się ze śpiwora, ubrałem ciepło i zwinąłem sprzęt. Ponton wyciągnąłem wysoko kryjąc się wieczorem przed wiatrem więc teraz też droga do wody wymagała sporego nakładu sił. Do 8 powinno dać się płynąć!

Było niespokojnie ale jakby wody ten temat nie dotyczył. Nawet wydawało mi się że dookoła wieje a nad samą Wisłą jest cisza. Po dwóch godzinach odpłynąłem na tyle daleko, że mogłem już coś nowego zauważyć czy pomyśleć. Zniknęły z koryta konary drzew chociaż co jakiś czas na mieliźnie dostrzec można było jakiś solidny pień jednak sporadycznie. Brzegi natomiast stały się prawdziwym kortem wydrążonym przez wodę. Po obu stronach wyraźne skarpy, na lewym brzegu 2-4 metrów, na prawym nawet kilkanaście. Nie wbijały się już klinem w wodę ale opadały gwałtownie. Zarośnięte jednak dopiero u góry. Dostrzegłem też kilka pierwszych iglastych drzew na tych wysokich skarpach, wcześniej zupełnie nie było ich lub nie zwracałem na to uwagi. Kolejną znaczącą przemianą są tereny zalewowe. Roślinność zdaje się być tam oddalona od koryta o kilkadziesiąt, sto metrów tworząc w ten sposób pierwsze "łąki". Nie ma też mew a to sprawia, że cisza aż boli. Ptaki te setkami, tysiącami oblegały wszystkie piaszczyste łachy przed Warszawą a od wczoraj widziałem ich może kilka. Dziwnie bez ich krzyku... Inne są, te zamieszkujące w koronach drzew, spierają, ćwierkają ale będąc po środku nie słychać nic. Mogłem płynąć!

Nie tak szybko jak przez większość swojej wyprawy ale dzięki uporowi i regularności liczyłem na 16, może 20 km zanim oszaleje kolega od komplikacji. Nawet już nie sprawdzam planów na fanty dzień bo 40 czy 50 km to jakaś abstrakcja. Małym celem jest przeskoczenie kilku żeby być bliżej, żeby dało się to zauważyć w matematyce. Wiatr poklepał mnie po ramieniu o 7 dając znać żebym się nie rozpędzał. Początkowe tempo 6-7 km/h zmalało do 4-5. To ciągle było fajnie jednak już dawało się odczuć opór. Nurt już nie niósł, jego siła była mniejsza od siły z jaką wiatr napierał na ponton i każde zawahanie podczas wiosłowania cofało mnie o kawałek. W takiej sytuacji nawet 5 minut pauzy na wodzie robiło złą robotę. Ale dało się płynąć...

Wybiła 8 i Garmin pokazał 16 km więc nieśmiało zerknąłem na rozpiskę -gdzie jestem i co mam dookoła. "Czerwińsk nad Wisłą -przystań, sklepy i ładne miejsce na biwak" Tak brzmiał opis miejsca oddalonego ode mnie o kolejnych 8 km. Dużo, pomyślałem, pewnie za dużo, on mi pewnie nie pozwoli mi...

Ciągle jednak dało się płynąć! Nic jeszcze nie jadłem tylko czy warto teraz przystanąć na te 30 minut? Cisnę, nie ma miękkiej gry bo w każdej chwili może mój czas minąć. Następna godzina niezwykle mocna i prawie 6 km pokonane, do Czerwińska zostały 2, może 3 bo nie wiedziałem gdzie dokładnie zlokalizowana jest ta miejscówka na biwak. Wiatr, od pierwszego podmuchu się nie zmieniał, był regularny i dawał nadzieję. W minutę na wodzie się zagotowało...

Nurt zniknął nakryty falami a ja wylądowałem w najbliższych trzcinach. Koniec... Podpłynąłem skacząc jak żabka wzdłuż brzegu do zacumowanej 50 m dalej łodzi. Schowałem się za nią żeby wiatr nie spychał mnie w tył i otworzyłem paczkę sucharów. To już 2 tygodnie i dwie paczki dziennie a ja ciągle lubię te "lembasy" 😁 Musiałem pomyśleć, przeanalizować sytuację bo przecież było już tak blisko normalnego miejsca! Wiecie już, ja wiem -to nie ja podejmuję decyzje a wiatr. Wiedziałem, że zbiorę siły i spróbuję tylko teraz trzeba chwilę odczekać. Pięć godzin wiosłowania to 11000 ruchów rękoma i jest już ślad w organiźmie.

Te 2 kilometry pokonałem w 1,5 godziny, na raty po 30 minut i odpoczynek w trzcinach. Jeden ruch wiosłem to pół metra lub wcale ale było warto. Jestem... Dzisiaj już nie wyruszę bo ten wariat nie ustępuje za dnia. Wycisza się w nocy więc i ja muszę poczekać. 24 km widać już na mapie 😁 Taką wartość można już mnożyć i zobaczyć "metę".

Fizycznie czuję się dobrze! Szybko się regeneruję ale płynąć już nie warto. Nie mam pojęcia czy moja droga będzie wyglądała tak już do samego Gdańska czy może gdzieś trafię jeszcze 50, 60 czy nawet 70 km. Jest nurt więc kiedy przestałoby dmuchać można, to wszystko jest realne.

Zdaję sobie sprawę z tego że moje "opowieści" wydają się czasami niemożliwe bo prawie każdy z nas widział kiedyś Wisłę ale ilu z nas żyło z nią pod jednym dachem, płynęło nią przez 14 dni? Nie jestem Robertem Karasiem ale uważam że sił mi nie brakuje bo jestem w stanie połamać wiosła i wyrwać dulki tylko czy o to chodzi? 💪

Siedziałem relaksując się przy pontonie, czekając aż wyschnie pranie, zagotuje się wodą na obiad kiedy podpłynął Edek. Od razu rozpoznałem kajak bo to ten sam który mijałem około 5, wtedy Edward jeszcze spał w namiocie. Mówi że zawsze się tu zatrzymuje bo sklep blisko, jest ławeczka i z ludźmi pogadać można. Jego kajak to rakieta na długie dystanse, zrobiony na miarę tak jak kiedyś ten dla mojego Taty... Mówił gdzie płynie, ale brzmiało to jak abstrakcja nawet dla kogoś tak obeznanego w szlakach wodnych jak ja. Generalnie to Świnoujście, ale po drodze musi dokończyć jakaś tam pętlę Wielkopolski i popłynąć przez Konin 🤣 Czyli teraz Wisła a dalej jakieś kanały, jeziora i pewnie do Odry. Nie miał za wiele czasu bo wstał późno i pomimo wiatru musiał wiosłować. No tak, kajakiem to może... Mówił, że też ciężko ale w sumie przy takim prosto w twarz to nie jest źle bo ładnie go "rozcina". Patrzyłem trochę z zazdrością bo organizm już nabierał sił na nowo i była 13. Pilnując sobie kolejno dobytku wyskoczyliśmy na zmianę do sklepu.

On miał cały worek a ja, cóż... kupiłem bułkę 😁 Resztę mam jeszcze z supportu w Warszawie i z przedwczoraj od Ani i Andrzeja. Bułeczka, pachnąca wjedzie jak złoto do ostatniej paczki kabanosów (wczoraj zjadłem trzy). Po kolejnej godzinie obejrzałem wystawione do wyschnięcia ciuchy i były już ok, osłabiło mnie, że wieje jakoś inaczej... Szybki rzut oka na szczegółową prognozę pogody i rzeczywiście -zachodni wiatr otrzymał też wektor południowy. Była szans na to, że będę też dostawał jakieś podmuchy z tyłu a nie tylko w bok i dziób. Długo nie myślałem zwłaszcza, że miejsce dookoła puste. Ładne, ale puste i nic do roboty nie było. Wróciłem na wodę o 14. Prawdą jest, że nie wciskało mnie już w brzeg ale tempo mocno turystyczne 🤦 Nie było opcji na spektakularny sukces jednak czułem, że parę kilometrów znowu uciąć się uda. W trzy godziny podpłynąłem pod Wyszogród, widzę już domy na brzegu i duży most. Miejscami noclegowymi jest kiepsko. Te brzegi o których dzisiaj wspominałem nie dają szansy wciągnięcia pontonu na skarpę. Sam wylezę, ale spać trzeba na wodzie. Oczywiście, że się da bo to ponton ale z wygody część rzeczy zostawiam na zewnątrz łajby, przypięte do kółek 😉 Południowe zakusy wiatru się skończyły i kolejny raz musiałem uznać jego wyższość. Nie dyskutowałem, nie walczyłem tylko skierowałem ponton na pierwszą, jedyną łachę jaką mijałem od Czerwińska. Była oddalona o 300 metrów, płaska i bez ani jednej trawki co jednoznacznie świadczy o fakcie, iż to zwykła mielizna która w każdej chwili może zostać zalana. Na środku leży stary konar więc przywiązałem do niego ponton -razem nas nie porwie!

Na koniec dzisiejszego dnia morale jest dobre! Znacznie lepsze niż wczoraj! Kolejny raz dziękuję za wiadomości dodające otuchy.

Jutro wstaję o 3:33, od 8 ma zacząć wiać 💪


 
 
 

1 comentário

Avaliado com 0 de 5 estrelas.
Ainda sem avaliações

Adicione uma avaliação
Ewa Żurawska
Ewa Żurawska
05 de jul. de 2023

Piękne widoki 😍

Curtir
bottom of page