top of page
Szukaj

DZIEŃ 18. I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu

Na tym etapie swojej podróży w dołek psychiczny wpędzają mnie 3 godziny spędzone w krzakach ale żeby wzbić się na orbitę potrzebny jest nieporównywalnie większy sukces... Taki to był dzień 😉

We wtorek około 20 dobiłem do mariny w Płocku. Dopiero tutaj poczułem ogromy dyskomfort związany z brakiem normalnej kąpieli i praniem ubrań w rzece 🤦 Rozmowa z bosmanem, opłata, prysznic i pranie. Generalnie szybka akcja i wyskok na pizzę zanim zamkną wszystko na rynku. Domowy obiad zostawiam sobie jako nagrodę już w Gdańsku, od Żony 😁 Do przycumowanego pontonu wróciłem przed 22 i od razu położyłem się spać ale spać się nie dało. Tuż przy porcie trwały prace związane z rozbiciem miasteczka na hip hop festiwal... Obudził mnie budzik ale wiem, że były to góra 3 godziny kimy i czułem się "nieszczęśliwy". Dookoła trwała impreza na bulwarach, mgła, wilgoć, 42 km zalewu i spanie w krzakach. To nie napawało optymizmem.

Zakładałem, że będzie to najbrzydszy, najbardziej mechaniczny odcinek Wisły od startu do mety. Zalew jest potężny i żadna mapa nie oddaje efektu. Nie wiem czy mamy w kraju jezioro o długości 42 km i 5 km szerokości. W temacie spływów miejsce owiane bardzo zła sławą - prosta na której wiatr rozpędza się kilometrami, metrowe fale i koczowanie w trzcinie kiedy już płynąć się nie da. Od wielu dni nic się nie zmienia. Wstaję o 3:33 i płynę do 8, później już męczarnia bo wieje i tylko dobijanie kilometrów.

Matematyka mówiła mi wprost - do Włocławka nie dopłynę! Tama trzyma nurt w ryzach więc woda jak szkło, z nikąd pomocy, próżno szukać nurtu. W takich warunkach udawało mi się urywać około 4 km/h. Gdybym wiosłował przez 11 godzin bez przerwy, bez ruchu wiatru dopłynąłbym do śluzy około 15. To nie możliwe fizycznie nie ma takiej opcji. Nawet 10 minut pauzy co godzinę, bez przerwy na jedzenie, od 8 będzie przeszkadzał wiatr... Więc jak???

Wisła w mojej świadomości miała być tu zakrzaczona i "mechaniczna" - raz, dwa, sto pięć, trzy tysiące czterysta osiem etc. Okazała się uwodzicielska i naprawdę ciekawa. W porannej mgle dostrzec dało się bardzo wysoki wschodni brzeg i nizinny lewy. Już do samego końca piaszczystymi skarpami można było obdzielić nie jeden a dziesięć klifów Orłowskich! Na ich szczytach liczne wiatraki które z perspektywy wody kazały mi wierzyć że to już kominy Anwilu 😁.

Płynąłem środkiem bo nie wiało, ruch powietrza był ale znikomy! Około 8 skierowałem się na zachodni brzeg chcąc schować się przed budzącym się wiatrem. Miałem wtedy niecałe 15 km na GPS... Domy z tej strony niemalże wchodziły gankami do Wisły i na myśl przyszło mi, że tutaj powodzi być nie może. Jeżeli idzie woda to Włocławek puszcza śluzę i zalewa wszystko co poniżej więc mieszkańcy mogli czuć się bezpiecznie. Koryto poszerzyło się niewyobrażalnie bo 3,4 możne nawet 5 kilometrów a wiatr tym razem przybił mi "piątkę". Miało być z południa czyli od zachodniego brzegu pod kątem prostym ale ruch powietrza był dokładnie wzdłuż koryta aż po sam horyzont. Nie było nurtu, wiatr nie pchał ale nie przeszkadzał. Fale z kilometra na kilometr robiły się większe i pomimo faktu iż dmuchało nie więcej jak 7 km/h osiągały wysokość prawie metra. Sytuacja taka jak na Zatoce Gdańskiej kiedy wieje od Helu -tam cisza a na Stogach wielkie fale rozbijają się o brzeg.

Wisła nigdy wcześniej nie pokazała aż takiej mocy i majestatyczności! Jej ogrom przerósł moje najśmielsze oczekiwania -ilość wody, fale, ogromne skarpy wzdłuż brzegu. Miało być mechanicznie i brzydko a było po królewsku.

Podkreślam, że nie wierzyłem w swoje szczęście. Matematyka mówiła -nie masz szans lecz na pomoc przyszła jakby inna z nauk. 20, 25, 35 km... Wiatr zaczął zakręcać i zmienił wektor na pd-wsch na pd-zach. Znajdowałem się wtedy na środku koryta i straciłem kontrolę nad kierunkiem płynięcia. Nie było niebezpiecznie, po prostu ciągnąć zaczęło nie na ten brzeg. Straciłem mnóstwo siły żeby uratować sytuację wiosłując w poprzek przez prawie godzinę i ja uratowałem. Zrobiłem pauzę w trzcinach bo byłem wykończony jednak dzień się dla mnie jeszcze nie zakończył. Do zapory dotarłem już w bólach o 15:00 Nawet nie dzwoniłem do nich, tylko wypełzłem w marinie na brzeg i położyłem się na betonowym chodniku.

13 godzin bez jedzenia i przerwy na jakikolwiek ruch (poza wiosłowaniem) Wyciągnąłem graty do gotowania i wstawiłem wodę do obiadu. Zadzwoniłem na śluzę i powiedzieli, że puszczą mnie o 17 -idealnie! Prognozy pogody zapowiadały już deszcz ale ten zdawał się wisieć i czekać aż gdzieś przystanę. Obiecałem sobie nie przesadzić, że tuż za zaporą rozbiję obóz, nie będę próbował dostać się do mariny 6 km dalej. Tak zrobiłem bo zło wisiało w powietrzu, a na telefonie pojawił się alert nawet o możliwym gradzie. Dzień był kozacki, nie ma co przeginać. Jestem 677 km, to 718 km wyprawy! Do domu zostało 292 km! Tama we Włocławku to wrota do Pomorza, Pomorze to dom...

Wierzę bardzo, że się uda ale mam ciągle ogromny respekt i wiem, że to nie ja decyduję. Najdłuższy pontonowy spływ Wisłą udał się na odcinku 860 km więc brakuje mi już niewiele chociaż cel to bezapelacyjnie 1010! 😉

Na koniec opowiem jeszcze o małym koszmarze poranka, który przeoczyłem. Jentki - małe owady łudząco podobne do komarów tylko, że zielone i nie gryzą. Obsiadają wszystko dookoła włącznie z BRODĄ, powiekami, dziurkami w uszach i nosie. Zdychają natychmiast zaśmiecając ponton i ubrania, drażniąc nozdrza jak nie wiem co. W ilościach tysięcy sztuk to naprawdę męczące (jentki w zbliżeniu na pierwszym zdjęciu). 🫣

Na śluzie rozmawiałem z najstarszym pracownikiem i pontonu do Gdańska nie pamięta poza jednym -znam tą historię i skoczyła się w Toruniu. Kilka godzin wcześniej dotarł Edziu czyli uciekł mi po 2 dniach na tyle, że już się pewnie nie spotkamy. Nie było zaś "Zgredka" który to wyprzedzał mnie stojącego w krzakach we wtorek wieczorem. Podobno 8 dni z Goczałkowic płyną... Mam nadzieję, że nic mu się nie stało...

 
 
 

3 ความคิดเห็น

ได้รับ 0 เต็ม 5 ดาว
ยังไม่มีการให้คะแนน

ให้คะแนน
Ewa Żurawska
Ewa Żurawska
05 ก.ค. 2566

To jest naprawdę niesamowite, co robisz. A najbardziej podobają mi się te rolki i nieustający uśmiech na twarzy, mimo trudności z jakimi się zmagasz. Lecisz po swoje 💪💪💪 niezmiennie trzymam kciuki 🤗

ถูกใจ
Guest
06 ก.ค. 2566
ตอบกลับไปที่

Czyta się z ogromnym zaciekawieniem i podziwem… ☺️

ถูกใจ
bottom of page