Dzień 5. "Nudy na pudy -rozrywek mało!"
- wyprawawglab
- 22 cze 2023
- 2 minut(y) czytania
Oczywiście że nie! Tytuł miał być chwytliwy bo tak naprawdę to kolejny dzień moich marzeń. Nie chciałbym być nudny ale rzeka znowu się zmieniła, zachwyca innym pięknem a podobno to ciągle nie jest jeszcze jej najpiękniejszy odcinek. Ranek to niemalże górska przygoda ponieważ nurt był szybki a bystrz, powalonych drzew i kamieni mnóstwo. Przewodniki i relacje sprzed lat albo pomijały ich opisy uznając za mało atrakcyjne albo stan wody obniża się na tyle szybko że nie nadążamy ich opisywać. Te dzisiejsze były mniej groźne ale było ich może kilkanaście. Wisła wypłyca się wtedy, bardzo przyspiesza i daje frajdę. Kamienie łachy jak ta na której spałem zaczęły ustępować miejsca piaszczystym. W krajobraz wpisują się też porzucone barki... Nie straszą ale opowiadają historię którą ciężko ogarnąć wyobraźnią. Bo niby jak, skąd tutaj?
Na pierwszy postój wybrałem okolice dopływu Raby po około 13 km ( pokonanych ekspresowo ) i kiedy odwróciłem głowę aby rozeznać się w ujściu zobaczyłem na brzegu dmuchany kajak. Zatrzymałem się od razu ale nie widząc nikogo w pobliżu zjadłem się przygotowaniem śniadania. Po kilku minutach pojawił się Andrzej, z Chorzowa 😁 Powiedział, że jestem w wieku jego córki... -Skąd płyniesz, gdzie i jak wpadłeś na ten pomysł zapytałem. Andrzej się uśmiechnął i odpowiedział...
- Wiesz, kiedy leżałem długo w szpitalu w Warszawie, sporo mi wycięli... To widziałem przez okno kajaki na Wiśle. Pomyślałem wtedy że jak mnie wypuszczą to ja też przypłynę do Warszawy... Nie dopytywałem...
Mój nowy kolega płynie z Krakowa. To jego trzeci dzień, kiedy wiosłuje jest szybszy więc zniknął mi za drugim zakrętem. Dogoniłem go jakieś 7 km temu, widziałem już rozbity namiot więc raczej spał. Jutro może dogoni mnie w ciągu dnia?
To być może nie była nasza ostatnia rozmowa. Spotkania, przesłania z jego okoliczności chyba nie trzeba komentować -prawda?
O Wiśle pomiędzy 123 a 178 km można też powiedzieć, że jest dzika i nudna -tylko jeden most, góra 5 dachów widzianych w oddali. Żadnych przystani pełnych turystów... No bez sensu! 😁
Przepłynąłem dzisiaj 55 km co jest najlepszym wynikiem dziennym, jak dotąd. Było fajnie bo rzeka od wczoraj stara się współpracować -płynie i wisłowanie nie wymaga już takiej siły ale nie dajcie się zwieść... Były odcinki na których uzyskiwałem wynik w okolicach 8 km/h tylko po to aby za zakrętem dostać wiatr z północy i brnąć niemalże w miejscu przez kolejną walczyłem o głupi kilometr. Nie było sensu czekać ponieważ kiedy koryto zmieniało kąt to wiatr cichł i dało się przyspieszyć.
Mam 13 km zapasu nad planem ale od jutra zacznę je gubić. Nie będę się oszukiwał ale to jeszcze nie czas na regularne 55 czy 65 km jakie są w planach na te dni. Liczę że osiągnę takie wyniki jednak woda jeszcze nie pomaga aż tak.
Jutro... Wezmę ciepły prysznic i zjem świeżą bułeczkę z masełkiem i pomidorem...
Ja się z nikim nie ścigam 😁
Comments