DZIEŃ 9. Muchy z Krowiej Wyspy i pizza.
- wyprawawglab
- 26 cze 2023
- 4 minut(y) czytania
Widać co drugi dzień muszę pospać odrobinę dłużej i chociaż pierwszy raz spojrzałem na budzik o 4 to doszedłem do wniosku , że przesadzać nie będę -następny był już budzik o 6. Nie mogłem wygramolić się z pontonu z powodu bólu pleców. To jednak mój podstawowy problem, z którym żyję od lat po małym wypadku na motocyklu, czasami przeszkadza... Paczka herbatników, żel przeciwbólowy, dwa ibupromy i jedziemy dalej! Lekarze mówią że sport i wysiłek fizyczny albo pomoże albo zaszkodzi więc wolę żyć pełną piersią niż leżeć i mieć wymówkę.
Rano potrzebuję 30 minut na szybko żeby wystartować ale dzisiaj zeszła godzina. 17 km dzielące mnie od Kazimierza Dolnego chciałem pokonać rekreacyjnie w 3 godziny. Pierwsza godzina -8 km! Wtedy Wisła dała znać, że jest i to ona tu rządzi 😁 Wiatr z północy jak w m...ę strzelił więc śmiałem się do łez bo co innego mogłem zrobić. Polubiłem, pokochałem tą kobietę i nie umiem się na nią gniewać. 4 km przed przystankiem mijałem sławetną Krowią Wyspę i podpłynąłem bliżej skarpowatego brzegu.
Mnóstwo dziur świadczących o gniazdach jaskółek wyglądało fantastycznie. Wyspy liczące kilkaset metrów, kilometr i więcej staną się częścią tego odcinka. Zupełnie niechcący zabrałem ze sobą na ponton setki małych muszek... Wiecie, tych co to wchodzą do uszu, ust, nosa, wszędzie! Zanim jeszcze dopłynąłem do Kazimierza zjadłem połowę aż zdecydowałem się zastawić pułapkę 😁 Obficie opryskałem nogi i ręce olejkiem z filtrem 50 i... Muszki przyklejały się do niego jak nienormalne. To działa moi drodzy! Na poligonie w Kazuniu, radziliśmy sobie z nimi olejkiem do ciasta, waniliowym... ( nie byłem w wojsku ale surviwal znam ).
W Kazimierzu dobiłem do małej, prywatnej przystani tuż przed głównym nabrzeżem której jednak nie miałem w swojej rozpisce. 5 zł za każdą rozpoczął godzinę, prysznice, toaleta, pomsty czyli wszystko. Na wejście rozpoznałem silnikowy ponton mijamy dwa dni temu. Ojciec z synem zwiedzają Wisłę odcinek po odcinku od 3 lat. Cumują i pływają, po kilkadziesiąt kilometrów w górę i dół. Pogadaliśmy, tym razem chcą spływać i obejrzeć wszystko do Dęblina. Zacząłem od paczkomatu gdzie czekało na mnie uzupełnienie zapasów żywności wyprawowej, później pizza w rynku.
Zastanawiałem się co zjeść ale to jeszcze nie czas na schabowego z ziemniakami i uznałem że to dobry wybór do zimnego bezalkoholowego. Czekając na jedzenie pisałem z Flilipem, który przepłynął Wisłę kajakiem w zeszłym roku. Śledziłem jego relacje chociaż to zupełnie inna historia. Kilka wskazówek i podpowiedzi jednak narzędzie zupełnie różne. Pogadaliśmy o moim Tacie bo kolega przymierza się do Bałtyku... Wróciłem do przystani i zrobiłem szybkie pranie
W sumie niewiele bo 3 koszulki, skarpetki i cztery majtki 😁 Zapłaciłem za postój i w drogę! Aaaa i miałem kupić kartę microSD do kamery... W jedynym sklepie wybrałem jedną z dwóch ostatnich, 32 GB... Godzina nagrywania, do Warszawy musi wystarczyć.
Za Kazimierzem wpadłem w labirynt wysp! Naprawdę można się zgubić a piszą, że za Dęblinem będzie "grubiej". Wyspy wyrastają już nie jedna za drugą ale obok siebie rozcinając koryto na trzy, do tego dwie piaszczyste łachy i bądź tu człowieku mądry gdzie płynąć 🤣 Tylko dokładna obserwacja rzeki pomaga podjąć decyzję -tutaj bąbelki płyną szybciej, tam wolniej... Idę głównym nurtem!
Zaraz za Kazimierzem mijałem też przeprawę promową która świetnie pamiętam ze swojej podróży w Bieszczady na Hondzie Varadero. Wróciły wspomnienia tej fantastycznej samotnej podróży ale to zupełnie inna historia.
Mijałem dzisiaj ponownie kilka reliktów przeszłości w postaci przystani dla barek które niegdyś przemierzały Wisłę. Na każdej z nich widać dokładnie jaki poziom wody zapewniał żeglowności tego odcinka, metr... tyle brakuje...
Puławy to pierwsze duże miasto jakie wrasta w Wisłę od Krakowa i którego nie polubiłem. Nie chciałbym wchodzić w dyskusję więc proszę... Wisła jest dla Wszystkich i ja się na to zgodzić muszę, zgadzam...
Od początku swojej trasy mijałem pontony i łodzie na silnikach. Kiedy mijały mnie na wodzie -zwalniały żeby nie falować. Minąłem też 10 skuterów wodnych i żaden nigdy nie zluzował manetki gazu. W Puławach, pomiędzy mostami pływał skuter. Pan był świetny! Kręcił bączki dookoła mojego pontonu, chlapał wodą, przepłynął obok mnie kilkanaście razy. Wyglądał super! Taki męski, świetnie zbudowany, to bez wątpienia właściciel jakiejś siłowni! Pewnie bogaty i do tego miał taki ładny skuter... Tak to zostawię... To była najniebezpieczniejsza rzecz jaka spotkała mnie na Wiśle przez ponad 400 km spływu...
Dopłynąłem prawie do Dęblina pokonując 50 km, bez napinki, bez pośpiechu. Do ostatniego możliwego noclegu przed Warszawą zostało mi niewiele ponad 80 km. Miasto stołeczne muszę zaatakować skoro świt, o 5... 80 km to za dużo na jeden dzień a po 40 to trochę mało. Czekają mnie dwa dni luzu oczywiście o ile Wisła puści 😉
Jutro pogoda ma się lekko załamać i wygląda na to że czeka mnie kilka godzin deszczu. Spieszyć się nie muszę, mam dwa dni na zbliżenie się do Warszawy.
Na koniec, wracając do much... Nieopatrznie przed Dęblinem podpłynąłem do podobnej skarpy z jaskółczymi gniazdami. Muchy wsiadły na pokład! Teraz już jestem przekonany, że to jakaś symbioza, zależność przed którą przestrzegam...
To nie wszystko ale nie mam mocy. Tematy ogólne zostawię na dni kiedy zadzieje się mniej
Co niektórym ludziom brakuje wyobraźni i myślą że są Panami świata 🙄