top of page
Szukaj

DZIEŃ 6. Dzień ojca i Szczucin.

Na 9 rano Lucyna i Dawid umówili mnie z Mamą i Bratem w Szczucinie. Zaplanowali mi ciepłą kąpiel, domowe jedzenie i podwózkę do sklepu. Spałem na 178 km więc do pokonania miałem 16 km -zaraz za mostem drogowym po prawej stronie, blaszane garaży WOPR. To tutaj miał czekać na mnie Szczepek, brat Dawida. Pomyślałem, że jak wstanę o 5:30, popłynę o 6 to na 8 będę na miejscu, najwyżej poczekam chwilę... Wisła miała rano jednak odmienne plany. Nigdy nie wiesz co czeka za następnym zakrętem a na mnie czekał tam niesprzyjający wiatr. Nurt był naprawdę wartki ale to co mu się przeciwstawiało było o wiele silniejsze. Kiedy przestawałem napierać na wiosła zwyczajnie zaczynało mnie cofać. Komiczne ale i mocno deprymujące! Nie dotarłem do celu w dwie godziny ale spóźniłem się o pół -tyle z tego wyszło. Na tym odcinku miałem niewiele czasu na zdjęcia i podziwianie widoków bo toczyłem walkę o każdy kolejny metr, bez przerwy ani wytchnienia. Pojawił się ból pleców który uniemożliwiał wisłowanie w prawidłowej pozycji, musiałem nasmarować krzyż żelem przeciwbólowym i łyknąć 2 tabletki. Wiosłowałem zgarbiony, byle do celu. Pogodziłem się z myślą, że dzisiaj nie powalczę o dobry wynik a i poza tym -wcale nie o to chodzi. Wiedziałem, że dzień przeszacowałem już na etapie planowania.

Wisła z kilometrami nabiera majestatu i wygląda już jak Królowa Polski. Szeroka, wartka i wprost usiana piaszczystymi łachami. Płynąc środkiem koryta pierwszy raz wylądowałem na mieliźnie, ponton zatrzymał się i trzeba było ciągnąć go na lince.

Do Szczucina dotarłem przywitany na brzegu przez Szczepana i Mamę -oboje uśmiechnięci więc byłem pewny że spędzę fantastyczny czas, że dla nich to nie kłopot. To pierwsze wiosłowanie było na tyle ciężkie, że nie zauważyłem słońca które nie wzeszło.

Kiedy schowaliśmy ponton do garażu zrobiło się jeszcze ciemniej a jak dotarliśmy do domu -niebo się otworzyło. Lało jak z cebra, trochę grzmiało a ja po prysznicu siedziałem przy suto zastawionym stole w fantastycznym towarzystwie. Chlebek, wędliny z dziczyzny, pomidorki i jajeczka 😁 Miałem dzisiaj mnóstwo szczęścia!

Chlebek, wędliny z dziczyzny, pomidorki i jajeczka 😁 Miałem dzisiaj mnóstwo szczęścia! Rozmawiać moglibyśmy cały weekend ale Wisła czekała na mnie. Kiedy przestało padać wróciliśmy do przystani i zwodowaliśmy ponton. Oczywiście po drodze był sklep -zapas wody na 3 dni, gumy rozpuszczalne i jogurt pitny. Szczepan pożyczył mi też GPS Garmin bo ten w telefonie za nic nie chce pokazywać że jestem na rzece tylko próbuje lokalizować drogi 🤦 Małe urządzenie które na bieżąco pokazuje moja prędkość i pokonane kilometry a to spore ułatwienie w nawigacji.

Ruszyłem dalej z wałówką w plecaku, pyszności!

Piasku dookoła jest coraz więcej i bardzo urozmaica to widoki, otoczenie Wisły wydaje się dzięki temu czystsze, jaśniejsze. Duże kamienne groble wyrastające z brzegów a tuż za nimi tworzące się piaszczyste łachy. Wiem, że jeszcze będę miał ich dosyć przez mielizny ale teraz cieszą oko.

Do planu na popołudnie podszedłem z pokorą i do wieczora chciałem osiągnąć elektrownię w Połańcu na 223 km. Wcześniej, na 219 miała być duża wyspa i tutaj chciałem spać. Byłem radosny i wypoczęty, wiatru nie było, słońca też czyli pogoda taka se. Nic nie przeszkadzało i zdałem sobie sprawę że płynę naprawdę szybko! Rano było około 4 km/h a teraz 6, później 7 i 8... Do Połańca zbliżyłem się o 17:30, zadzwoniłem do dyspozytora zapytać o przenioskę. Szczepan na tam kolegę i dowiedział się że mi pomogą jeśli trzeba będzie. Ku mojemu zaskoczeniu próg spietrzajace wodę przy elektrowni był opuszczony i dyspozytor pozwolił mi przepłynąć. Zyskałem dobrą godzinę czasu i mnóstwo siły. A co też ważne -nie musiałem rano pakować pontonu na wyspie po to by za pół godziny znowuż go rozpakowywać do przenioski i kolejny raz pakować już po -to nie byłby wymarzony początek dnia.


Wyjeżdżając z domu dostałem od dzieci prezent, zapakowany własnoręcznie w papier ozdobny z napisem otworzyć 23 czerwca. Oczywiście że byłem ciekawy ale lubię niespodzianki więc nie miałem problemów aby przetrzymać go w podręcznym plecaku. Papier lekko wygniotłem ale otworzyłem dopiero dzisiaj. Słowa "Dla nas już wygrałeś Alicja i Szymon" oraz "Walcz o swoje marzenia" na koszulce sprawiły mi ogromną radość. Głos zadrżał i popłynęła łza wzruszenia. Jaki rodzic nie chciałby czegoś takiego usłyszeć!?

Jest 22:13, jest już ciemno, pada deszcz, zasypiam szczęśliwy. Dziękuję za to gdzie jestem, za rodzinę i przyjaciół. Dobranoc






 
 
 

2 Comments

Rated 0 out of 5 stars.
No ratings yet

Add a rating
Maciej  Czesio
Maciej Czesio
Jun 24, 2023
Rated 5 out of 5 stars.

👍♥️

Like

szymek.cz
Jun 24, 2023

💗💗💗💗

Like
bottom of page