Dzień 4. Wisła została uwolniona!
- wyprawawglab
- 21 cze 2023
- 2 minut(y) czytania
Zaktualizowano: 22 cze 2023
Jak wiecie dzień zacząłem na śluzie Dąbie ale poranne problemy techniczne uwolniły mnie dopiero około 7. Zacząłem więc nierówną walkę z pierwszym odcinkiem do Przewozu. Ponad 12 km w tych samych koszmarnych warunkach -pod prąd i pod wiatr. Na szczęście jeszcze pełen optymizmu dotarłem do ostatnich wrót Krakowa. O Przewozie wspominałem i odsyłam do rolki na swoim profilu FB 😉 Wiedziałem, że nie otworzą, że będzie przenioska ale w materiałach z wcześniejszych spływów nie było wzmianki o dwóch furtkach do pokonania - informacja zupełnie nie istotną z punktu widzenia kajakarzy ale ponton... Trzeba było przenosić bokiem 🤣 Obsługa pomogła i po godzinie byłem z drugiej strony. Swoją drogą to praca marzenie! Od 20 lat śluza praktycznie nie funkcjonuje z powodu zbyt niskiego stanu Wisły a obsługa robotę ma. No ale pójdźmy dalej.
Przewóz otworzył mi rzekę bo od teraz, aż do Włocławka ona płynie w dół! Pomaga, nieznacznie ale już nie przeszkadza. Koryto zmieniło się nie do poznania bo zamiast stromych zarośniętych brzegów wyszły piękne kamieniste łachy. Na nowo zachwyciłem się krajobrazem i nie mogłem doczekać się kolejnych widoków za zakrętem. Czułem się jak dziecko w sklepie z cukierkami! Miasto zamilkło, zrobiło się błogo i dziko, to było to na co czekałem.
Nocleg zaplanowałem w okolicach wsi Łaźnia na 111 km ale mając już "górkę" oczywiście płynąłem dalej. Za punkt odniesienia przyjąłem "solidne bystrze na 120 km" Opisywane niemalże jak legendarne i takie właśnie się okazało. Zapisałem w notatkach aby zatrzymać się wcześniej i pójść je obejrzeć na całe szczęście. Nie miałbym najmniejszych szans aby je pokonać nie rozrywając pontonu w strzępy. To nie byłaby tylko dziura w podłodze, to byłby koniec przygody... Założyłem kapok, telefon schowałem do wodoodpornego etui i przypiąłem do siebie -idę. Na śliskich i porośniętych kamieniach wywróciłem się od razu więc sięgnąłem po adidasy. Udało mi się zejść wzdłuż brzegów i wybrać optymalną trasę. Szczerze powiem że nie widziałem tego... Plan był taki aby ciągnąć ponton na lince, pozwolić mu iść nurtem a ja wzdłuż brzegu, w wodzie bo brzeg zbyt stromy. Bałem się jak diabli! Ponton mógł pociągnąć mnie jak dziecko więc nie przywitałem go do siebie tylko luźno w dłoni trzymałem linę. Jak pociągnie to puszczę i będę szukał gdzieś dalej ale zachowam bezpieczeństwo. Wiedziałem że to jedno z najniebezpieczniejszych miejsc więc plan był. Udało się i przyznam Wam że sam jestem z siebie dumny 💪 Rozsądek na pierwszym miejscu bo zbyt dużo jeszcze przygód przede mną.
Odpłynąłem już niedaleko bo trafiłem piękne miejsce na biwak, dokładnie takie jakie sobie wymarzyłem.
Tutaj Wisła odżyła, widać w niej bogactwo ryb! Wpłynąłem nawet w ławicę pstrąga który w panice zaczął wyskakiwać z wody we wszystkich kierunkach. Nie były to ryby jakie lądują na naszym grillu ale ogromne okazy -po kilka kilogramów. To była scena jak z filmów National Geographic!
No koniec tego podsumowania dodam, że dziękuję bardzo swojej Żonie! Ona nigdy nie pyta mnie jak , z kim czy za co -pyta kiedy to zrealizuję.
Czuje się spełniony....
Comments